Popatrzyłam na niego, nerwowo zaczęłam szperać w czeluściach mojej wielkiej torby, i dochodząc powoli do siebie zapytałam się "a co właściwie mi dolega" ?
Nie podnosząc wzroku, uzupełniając receptę, podbijając wszystkie papierki jakie były chyba w mojej kartotece powiedział : "Zapalenie zatok. Trzeba wyleżeć do końca tygodnia". Jakiekolwiek oznaki uprzejmości doznałam wychodząc już z gabinetu i jak mu oznajmiłam, że nikogo nie ma na korytarzu. Zauważyłam wtedy ulgę na twarzy Pana Znachora i usłyszałam słowo "dziękuję".
Z receptą udałam się do pobliskiej apteki. Wykupione medykamenty czym prędzej zatargałam do domu i po otwarciu pudełek zdębiałam ! Antybiotyk jaki dostałam jest ogromny ! Pieszczotliwie nazwałam go żukiem, ponieważ wygląd i w sumie rozmiar podobny.
Leżąc pod kocykami zastanawiam się kto jest tak tępy, firmy farmaceutyczne czy Znachor gbur, żeby ludziom, którzy mają problemy z przełknięciem śliny dawać takie klocki !
Za to moja myszka jest bardzo dzielna i bierze lekarstwa terminowo :* i leży grzecznie pod kocykiem aby raz dwa wyzdrowieć :*
OdpowiedzUsuńŻuki? KARALUCHY POCISKI! może pokrusz i dodaj do whisky :P should do:P
OdpowiedzUsuńhihihih :D:D:D Informatyk mnie by chyba rozszarpał jakby zobaczył, że żuki rozpuszczam w whisky :D:D:D
OdpowiedzUsuńJuż 3 osoby mnie pocieszyły słowami "zapalenie zatok lubi wracać" więc póki co biorę "normalnie" ;p w nadziei na to, że jak ładnie żuki zjem to nie wróci ;p